Pytacie o koty – takie co tu łażą, wolno żyjące, wolno biegające. Są.
My mieszkamy w takim dziwnym miejscu, trochę bloków, dużo domków, jak to Duża mówi „poniemieckich” ale chodzi jej o rok budowy, dużo starej i nowej zieleni, spokojne uliczki.
No i te koty. Dużą skręca wewnętrznie, jak kot sam łazi, ale one jakieś takie wszystkie tłuste, puchate. Jak się dobrze przyjrzycie, to sporo miejsc jest do karmienia, budek nie widzimy, tylko w jednym miejscu. A one – te koty – sobie tuptają dość puchate.
Niektóre domy mają dziury w drzwiach garażu, żeby tam włazić, niektóre koty buszują po ogrodach. Duża by chciała, żeby ich było mniej, ale póki co żadnej biedy nie widziała, chorego, chudego, zaropiałego ani przejechanego.
Więc się stara opanować i karmi codziennie dobrą karmą w jednym kąciku. Czasem nawet nie zjedzą i to Dużą cieszy.
Pytacie też, jakie jest tu do tych kotów podejście, czy jest ich dużo, u nas jest kilka, na pewno nikt nie goni ale wszędzie jest jakieś zło, tylko ważne jest, by nie było ono akceptowane.
Kawałek dalej łażą bażanty, zające i takie tam. Tych już Duża nie karmi. Na razie…..