Bilans dodatni, czyli o ogrodnikowaniu.

Paczam z góry, więc widzę bardzo dokładnie. Gołębie za oknem mają już trzeciego pisklaka w tym roku. Czykita je obserwuje, ogląda jak rosną. Jeden nie przeżył, jeden odleciał, trzeci siedzi i rośnie. Tak powinno być, żeby urósł i poleciał. Trochę ma traumatyczne dzieciństwo, jak mu Czykita patrzy złym wzrokiem na jego niewinne ślepka. A może […]

Hmyzí hotel, czyli telewizor za oknem.

Wiosna się zrobiła, czas był telewizor nastroić. Czykita sie wyspała, za robotę się zabrała. Oglądanie filmów o ptakach na jutubje ją czegoś nauczyło, mianowicie tego, że trzeba mieć owady, po czesku hmyz, żeby przylatywały ptaki. Zaopatrzyła się więc w dwa takie hotele, jeden ma już w cholerę mieszkańców, przepełniony jest hmyzem. No to dawaj drugi […]

Ja wiem, ja wiem, czyli o zmęczeniu.

Miałem kiedyś gumkę gumową i trzymałem ją łapą i se szczelałem w nos, byłem w tym niezmęczony, znaczy robiłem to cały czas. Zdarzało się, nie powiem, że i darłem się długo, aż cel osiągłem. Okno otworzyli. Na spacer zabrali. Jeść dali. Niezmordowany byłem. I do tego Was też namawiam. Ciężko żartować ze świata dzisiaj, on […]

Rozkosze podniebienia, czyli dziewiętnaste okienko.

W sumie to będzie krótki wpis. Pytanie: Ulubione czeskie danie? Odpowiedź. MJENSO. W sosie może być, z knedlíkem,  albo z taką kaszą z ziemniaków, wszystko super, byle bez warzyw. Warzywa czasem dodają koloru, ale są to dwa kawałki marchewki i tyle, taki niuans optyczny. Sałatka to może być ziemniaczana ale najlepiej jak ma mjenso w […]

Zazębianie się, czyli urodziny, odchodziny.

Od rana coś się szykowało, siedziałam pod fotelem i coś mi się ogon puszył od myślenia. Najpierw sobie myślałam, że przecież to już dwa lata, jak nie mam Morfa, kocura, co mnie wychował, na swój sposób lubił i co mi pokazał, jak podbić świat.  Uczył mnie, że nawet jak nie mam nóg, to dojdę dokąd […]

50 kilometrów, czyli jak wszystko jest inne.

Nie wiem, czy Wam się jeszcze mogę pokazać na oczy. Po pierwsze, bo jestem coraz tUściejsza. Po drugie, bo strasznie długo nic Wam nie napisałam. Może jeszcze pamiętacie, jestem Czykita. No żartuję, chyba pamiętacie. Wiecie co, te 50 kilometrów od granicy strasznie dużo zmienia. U Dużych, u nas nie, bo chrupy są, zabawa jest, balkon […]

Inne klamki, inne piłki, czyli zniknięty rok.

To już rok, jak ja piszę sobie tu i się wstydzę, bo nie umiem jak Morfeusz. Niby każdy jest inny i może i ja mam coś do powiedzenia, ale jest nade mną cień legendy. Ja go znam od zawsze, Zuzanna też. Byłyśmy ohydnymi zasmarkanymi (Zuanna) i obsran..mi (ja) zakiblowymi gnojkami dla niego. Wychował takich sporo […]

Dzień Bab, czyli pierwsze takie święto…

….kiedy nie ma z nami kocura do składania życzeń. Dostałyśmy po saszetce takiej deluks i po puszeczce takiej jeszcze trochę bardziej deluks, może i sznurek dostaniemy, ale trochę tych życzeń brak. Mi brak, bo Zuzanna to rozkwita psychicznie, jak mawia Duża, bez Morfooka, co na nią patrzy i bez Morfołapy, co ją strzelała z liścia. […]

Subiektywny przegląd zabawek, czyli Czykita testuje.

Dziś jest święto Kotów. Nie będę Wam życzyć tego co wszyscy. Życzę Wam trafionych zabawek, udanych prezentów do rozrywkowania. Nie jest to proste do spełnienia. Wśród nas są miłośnicy piłek. Piłek twardych, mjętkich, flufatych, dzwoniących, z wąsami (Morf taką kochał). Myszek: śmierdzących, wełnianych, dźwięczących, z ogonem lub bez oczuf, świecących złowieszczo gałami albo rozerwanych na […]

Co z oczów, to z serca, no z jednym wyjątkiem.

O wyjątku napiszę od razu. Cukierasy. One nawet jak z oczu, to w sercu są jak, no nie wiem jak co….Jak cukierasy! A teraz opowieść. Jak wiecie, mieszkamy tera u Bapci i Dziadka. Trochę mają nas dość, mnie szczególnie, bo trzeba do mnie się schylać i posikuję na podłogę a oni zdrowia do tego nie […]