Jak skok w kuwetę, tak szybko mnie minął. Najpierw pojechała Kiwi, potem żem był w szoku, że pojechała i chyba powoli się otrząsam.
Przez ten prawie miesiąc stwierdziłem, że ludzie robią w świecie syf większy, niż ja, nieszczelny kot na pościeli. Dużo większy i nieodwracalny.
To jest kolejne lato, jak nie ma chrzomszczy, nie ma muchów takich małych, nie ma prawie NIC, żadnych owadów. No i dlatego właśnie jest to kolejny rok, jak Duża nie widzi nietoperzów. Nie mają co jeść, to ich nie ma. Nie ma dużych bąków, choć są posadzone u nas a balkonie takie wabiące rośliny, co kwitną kusząco dla pszczół, bąków i tego tam całego latającego tałatajstwa, czasem przyleci jakiś puchaty stwór, ale mało.
Nie ma ćmów do polowania dla Zuzanny. I tych komicznych muszek, co się koło lampy gromadziły, aż ściana czarna się wydawała. Nie ma.
A co jest: dużo kostki brukowej, wycięte dżewa, trawa wykoszona na łyso i rude ściernisko jakoś tak, to jest. I same tuje rosną jak na cmentarzu. Nic nie kwitnie prawie, bo by śmieciło, a porządne dżewa nie śmiecą.
Na kostce brukowej, między kamykami chce rosnąć trawa, ale to takie nieporządne, biorą rundapa i psikają, aż spali się wszystko. Jest porządnie, jak na cmentarzu.
Jak żem był adoptowany, a to już będzie dziesięć lat, to były i chrzomszcze i nietoperze i chwasty.
Więc się robi jakoś markotnie.
Jakoś tak. Duża patrzy, nietoperzy wygląda i nic. Może niech każdy se zasadzi coś, co kwitnie, co owady lubieją, jak ja dobre chrupy. Chociaż tak po dwa krzaczki na balkonie. Może z tego się coś uda, żeby były jeszcze chrzomszcze.
Bo kurna no, jak ich nie będzie, tych zapylaczy i nietoperzy i kwiatów, to może się okazać, że niebawem znaczy Fkrótce, to zostanie tylko kostka brukowa.
A to miasto w nie tym kraju. Zielone. Czego i Wam życzę!
Jak dobrze że myśmy się wyprowadzili na wieś, podmiejską ale zawsze. I trawa jest, i stare drzewa są, i dużo kwitnie różności. Kostki i betonu mało. Współczuję Wam bardzo tej betonozy. Miasto na K jak je pamiętam sprzed wielu lat było takie zielone i piękne.
My mieszkamy w mieście na K. Podobno miasto ogrodów…niestety betonowych..
nie pamiętam kiedy mucha wpadła mi do mieszkania..nawet pod moim oknem wycięli ostatnie drzewo, teraz wszyscy narzekają na upały i duchotę..i co z tego ? znowu jakiś cymbał wpadł na pomysł poszerzenia ścieżki rowerowej prowadzącej donikąd, do wycięcia stuletnie lipy…
a tydzień temu miałam okazję zobaczyć delfiny na wolności, powrót do betonowej pustyni jest strasznie bolesny
Kochany Morfie
przykro że w mieście na K betonowa dżungla powstaje
U nas w górach też powoli nastaje taka głupia moda na betonowe kosteczki
Ludzie sadzą tuje,koszą trawę do zera.wysypują wszelakie trucizny ,a to ślimakole które przy okazji zabijają jeże i bardzo szkodzą kotom,a to rundapy które zabijają rośliny ,owady.Te wszystkie trucizny zabijają też ptaki niestety.
Martwi nas to przeogromnie jak Ciebie.
My Morfiś kosimy tylko mały kawałek ogrodu,reszta to kwitnąca łąka.
na stodole wiszą drewniane domki dla owadów i są poidełka.
Robimy sadzonki krzewów dzikiego bzu,orzechów,dębu ,klonu ,forsycji itp.
Bujno w naszym ogrodzie kwitną kwiaty i krzewy,nawet jarzębina jest dla ptaków.
Smuci nas że nie możesz oglądać takiej zieleni.