Dziś zanurzymy się w lingwistykę, nie w kocie sprawy.
Pytacie: czy dla Czechów język polski brzmi tak samo śmiesznie, jak czeski dla Polaków?
No pewnie, a może i bardziej! Radości jest wiele, cieszą słowa różne, cieszy śmieszna wymowa, cieszy nawet to, że przymiotnik jest po rzeczowniku.
O to jest fraza, która cieszy ogromnie i niezmiennie „rura wydechowa”. Nikt nie umie wytłumaczyć, po prostu brzmi tak komicznie, że śmiać się musisz.
Po czesku to výfuk, też zabawnie!
Kamizelka kuloodporna, odporność ogólnie bawi, bo odporný to obrzydliwy, tak więc jak masz herbatkę na odporność, to śmiech do posikania :).
Frajer to facet na schwał, komplement na 100 procent. Ty jsi ale frajer – to brzmi zachwytem na kilometr. Ale nie po polsku…wyglądasz jak frajer to strasznie ryzykowna zaczepka.
Miłośnicy literatury też się uśmieją. Na zachodzie bez zmian. To chyba książka o zaparciach, bo záchod to toaleta :).
U Dużego w pracy kolegów cieszy „wszystko w porządku”, no ogólnie polski raduje wszystkich!
Ale to dobrze, przecież to nie wyśmiewanie a radość taka zwykła. Mamy też sąsiada, który ładnie już mówi dzień dobry i chyba bardzo jest dumny z tego.
A polski akcent brzmi też jakoś milusio dla nich, choć bardzo wschodnio, ale sladce znaczy słodko.
No bo kto to słyszał, żeby tyle rzeczy ponazywać na opak. Np. „truskawka” to „jahoda”. I weź się tu domyśl!!!