Kolejna porcja wiadomości z oddali. Tym razem naprawdę Wam zmrożę krew w żyłach i będziecie mieć horror przed oczami. Opowiem o sobie, w sumie też wytłumaczę, czemu się tak długo znów nie odzywałam. Otóż milczałam jak kamień, bo miałam kamień. Albo i kilka.
Ten rok to dla mnie walka z pęcherzem, wprawdzie ja tam z tym problemu nie miałam, bo mało chyba czuję, ale Duża głupiała ze strachu widząc, że sikam na czerwono i ciągle. No i pyk, kamyczek wysikałam znowu. Usiłowali mnie leczyć, piję tylko specjalną wodę, ale nic nie wyszło, trzeba było te kamyki wydłubać ze mnie za pomocą skalpla czyli nożyka do przecinania kitku.
W sumie lato mi upłynęło na siedzeniu na balkonie i wrzaskach o 4 rano, ale pewnego dnia, już wieczorem, podejrzanie zniknęły miski, potem rano nawet woda. Zuzanna jak zawsze wiedziała, że COŚ się dzieje i się chowała. Transporter Duża ukryła sprytnie na korytarzu. Ale Zuzanna WIE.
Miała rację, upchali mnie pudło i pojechałam.
Było jakoś dziwnie, ale mam zdjęcia, więc to było naprawdę. Kamyki zwyczajowo wysłałam do Ameryki a siki na posiew kulturowy.
Duża mówi, że ludzie takiej opieki, takiego znieczulenia i pilnowania nie mają czasem. No nie wiem, ja wolę siedzieć bez opieki i pilnowania na balkonie i bez znieczulenia oczywiście. Nie zależy mi na tych rurkach w gębie i pipawkach pipczących nade mną, do tego mam łysy brzuch i mi go jakoś pomalowali na niebiesko.
Duża pojechała po mnie i była w szoku, że jestem taka żywa i wesoła, jakby żadnych rurek i pipawek nie było ani krojenia. Pan anestezjolog powiedział, że jestem miła i że se s každým ráda mazlím. Każdy mnie tam głaskał, ja mruczałam i cieszyłam się faktycznie, no bo nawet mili ludzie, ucho mi umieli masować tak, jak lubię. No ale jeść mi wcale nie dawali, więc wróciłam do domu. Tam dom mój, gdzie miska moja. Pełna. No i się nie rozczarowałam, była miska, ku uciesze Dużej żarłam jak opętana, ale jak inaczej, jak mnie głodziła prawie wieczność? Rękami sobie nagarniałam chrupy i wreszcie miałam pełny brzuch. Niebiesko pomalowany, ale pełny.
Tak było, nie żartuję:
Poza tym się sklejam, ten pocięty brzuch, żałują mnie, więc mi dobrotek nie brakuje, no może szynki praskiej mi brakuje, może kupią. We środę wyskubią mi szwy, w sikach wyrosła kultura, której się muszę pozbyć za pomocą ohydnego syropu, no i tyle. Fotki dla silnych oczu, znaczy z silnymi nerwami.
Kronikarsko muszę dodać, że sikam lepiej, nie tak pod siebie i na żółto. Nie drę się o 4 rano, bo jest ciemno, ja żyję ze słońcem. No chyba, że chcę o 2 rano na kanapę, to się drę.
Wszyscy się znów dziwili, że żyję z takim krzywym kręgosłupem, ze zdjęcia to niby nie żyję.
Ale żyję i jestem głodna i tego masowania uszuf mi stale brakuje. Mało masują. Teraz weekend, to sterroryzuję nieroby i mają masować. I szczotkować policzki. Ale się rozmarzyłam, to Wam też udanego wikendu życzę.
Aha, jeszcze dla śmiechu paczcie, te foty dostałam na pendrajwie podpisanym o tak:
Ojojacie mój dziurawy i łysy brzuszek?
Ojojoj ojojoj Czykitko Kochana❤
Zdrowiej kocino.
Niebieski brzuszek jest git bo za oknem szaro to chociaż błękit widać.
Ściskamy Cię mocno i resztę Bab i dużych❤
Jedz dużo i nadrabiaj kulinarne zaległości skarbie .
Dzielna jesteś Ty moja idolko
Ojojoj! Biedna, dzielna kotusiu ❤️ Ładnie brzmi Petraszkova Czykita Wracaj szybko do zdrowia!
Ja też powtarzam, że chciałabym mieć taką opiekę lekarską, jak moje koty u wetów.
Czykitko Kochana, dużo zdrówka Ci życzymy i żadnych kamieni! I niech Ci Pietraszkova uszy masuje i dużo jedzonka w misce zapewnia!
Czykitko, Ty sobie hoduj kocimiętkę na balkonie, a nie kamienie w brzuchu. Czuj się ojojana, wykorzystuj sytuację na maksa i zdrowiej!
już mam włochaty brzuch !!!!