Normalnie słucham tylko barokowych pieśni, średniowiekowych madrygałów i fug Bacha. No może jakaś Warszawska Jesień czasem. Żeby nie było.
Ale jedna znajoma Dużej ma w komórce zamiast sygnału tę pieśń, co kraj podrywa do opcowania z muzyką i dźwiękami rytmicznymi.
Utwór opowiada o fascynacji podmiotu lirycznego narządem wzroku osobnika płci odmiennej. Konkretnie barwa tęczówek jest opiewana i że ową barwę postrzega podmiot liryczny w kategoriach cudu i odchodzi od zmysłów jak obczaja posiadaczkę owych gałek ocznych.
Pieśń jest dość marna, jednakże głosi prawdę, jak chodzi o Kiwi.
Kiwi, jak to kiwi, ma coś zielonego. Gały ma zielone.
I szuka DOMU!!!! Jak coś – dajcie mi znać, wszystko, a nawet Fszystko o niej wiem i opowiem!